Loading

21:56 byFlamberg

Saga o Ulvedalen ed.3

Zapraszamy do lektury recenzji autorstwa Piotr Kucharski z larpa „Saga o Ulvedalen ed.3′

Wstęp

Jestem osobą, która na ogół uważa że larp to jednorazowe przeżycie – tylko nie znając jego fabuły mogę naprawdę rzucić się w wir emocji, a jej odkrywanie daje mi zawsze sporo satysfakcji, szczególnie jeśli twórcom udaje się przemycić jakiś plot twist, którego się nie spodziewałem. Jednak czasami napotykam grę, po której w mojej głowie kołacze myśl: “Ależ to było dobre. Ciekawe, jakby się poznawało tę historię z innej perspektywy?”. Tak było z drugą edycją Sagi o Ulvedalen, na której wcieliłem się w postać Tam Lina z Dworu Dnia. Toteż gdy okazało się, że autorka larpa, Dorota Kalina Trojanowska, przymierza się do ponownego zaproszenia graczy do mroźnego Ulvedalen w ramach cyklu larpów organizowanych przez inicjatywę LubLarp, zgłosiłem się bez wahania.

Poniższa recenzja pozbawiona jest spoilerów.

Rola

Saga… to opowieść o Odmieńcach (istotach znanych z systemu rpg “Changeling: The Lost”, na którym larp bazuje; każdy Odmieniec w ten czy inny sposób uciekł z Arkadii rządzonej przez nieludzkie Fae i teraz musi się borykać ze zmianami, jakie zaszły w jego naturze) i każdy bohater tej opowieści jest wyjątkowy. Wybór jednej z trzydziestu trzech postaci jest zatem ciężki, choć zawarte w design docu krótkie opisy dają zazwyczaj bardzo dobry obraz tego, z kim mamy do czynienia. Jednak jest to obraz powierzchowny i lektura kart postaci (o których zaraz) dostarcza wielu niespodzianek.

Podział ról przebiegł bardzo sprawnie, a Dorota pozostawała w ciągłym kontakcie z potencjalnymi graczami. Zainteresowanie było spore (w końcu Saga… od jakiegoś czasu funkcjonuje w świadomości wielu larpowców jako “ten larp, na który musisz się zgłosić jeśli będzie kolejny re-run”). Pomimo tego, że chętnych nie brakowało, organizatorzy nie zniechęcali osób, które tak jak ja chciały zagrać ponownie. Jedyny warunek – trzeba było wybrać postać z innej grupy niż ta, w której grało się poprzednio.

Grupy są cztery i każda charakteryzuje się innym podejściem do świata:

– Dwór Dnia to Odmieńcy, którzy postanowili żyć wśród ludzi. Nie obnoszą się ze swoimi magicznymi mocami, starają się jak najbardziej trzymać normalności. To damy i dżentelmeni, którzy potrafią odnaleźć się w rzeczywistości XIX-wiecznej Norwegii, w której rozgrywa się akcja larpa.

– Członkowie Dworu Nocy nie udają, że dalej są ludźmi. Żyjący gdzieś pośród mroźnych pustkowi, zaakceptowali swoją odmieńczą naturę i poświęcają czas na rozwijanie magicznych zdolności, które zyskali podczas pobytu w Arkadii.

– Pretendenci to nowoprzybyli Odmieńcy, którzy wyrazili chęć przystąpienia do jednego z Dworów. Aby jednak dostąpić tego zaszczytu, wpierw muszą przejść przez Próby.

– Gon to grupa wojowników-łowców, o których krążą legendy. Ich przybycie do Ulvedalen jest jednym z katalizatorów wydarzeń, które mają nastąpić podczas larpa.

Ja zdecydowałem się na grę Sigilem, Nadwornym Magiem Dworu Nocy i szczęśliwie została mi ta rola przydzielona. Przyszedł czas na lekturę karty postaci.

Karty postaci do Sagi… to małe dzieła sztuki. Potrafią być dość długie (karta Sigila to 22 strony), ale styl Doroty jest lekki, przyjemny i cholernie wciągający. Dają dokładny obraz roli, w którą mamy się wcielić, ale przede wszystkim nie są tylko zbiorem suchych informacji o motywacjach postaci czy znajomościach, które posiada. Lektura kart nadaje ton całej historii i są one narracyjnym majstersztykiem. Saga… to gra-opowieść, podczas której każdy bohater może uchylić rąbka tajemnicy na temat swojej przeszłości. Ogrom pracy, jaki Dorota włożyła w karty postaci, jest zatrważający, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo czerpią one z różnorakiego folkloru, legend i bajek – często takich, o których przeciętny zjadacz chleba w życiu nawet nie słyszał.

Mechanika

O mechanice możecie poczytać sobie w design docu, nie będę się nad nią specjalnie rozwodził. Wspomnę jedynie o jej najbardziej charakterystycznym elemencie, czyli mechanice Kontraktów, której autorem jest Marcin “Słowik” Słowikowski. Kontrakty to specjalne moce Odmieńców, reprezentowane na grze przez ślicznie ilustrowane karty Tarota. Każda karta posiada opis umiejętności, które dana moc daje – niektóre efekty są naprawdę potężne. Jednak trzeba pamiętać o tym, co jest wielokrotnie podkreślane na warsztatach prowadzonych przed grą: Saga… to larp narracyjny, a nie gamistyczny. Sensem istnienia mechaniki Kontraktów jest podkreślenie magicznej natury Odmieńców, ale przede wszystkim służą jako narzędzie do tworzenia niezapomnianych scen. I w tej roli spełniają się fenomenalnie.

Design doc, Warsztaty i Logistyka

Design doc do Sagi… jest przykładem dobrze napisanego dokumentu poglądowego do larpa. Z jednej strony jest klimatyczny i stanowi dobre wprowadzenie do świata gry. Z drugiej, jasno podkreśla komu ten larp się spodoba, a kto powinien omijać go szerokim łukiem. Saga… nie udaje, że jest grą dla wszystkich.

Ekipa z Trójmiasta, która odpowiedzialna była za logistykę i przeprowadzenie warsztatów przed grą to magicy larpowej organizacji. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, a poszczególne warsztaty przeprowadzono sprawnie i fachowo. Potem zostaliśmy przewiezieni na lokację, którą wybrano na tę odsłonę – historyczne grodzisko w Owidzu. To świetna, klimatyczna miejscówka o sporym potencjale. Gra odbyła się w nocy, ale organizatorzy dokładali wszelkich starań, by gracze nie pozabijali się w ciemności. Na środku terenu gry rozpalono wielkie ognisko, które nie zgasło aż do zakończenie larpa, tu i ówdzie powbijano klimatyczne pochodnie, a same chaty (oprócz jednej, wykorzystanej do specjalnych scen) oświetlone były światłem elektrycznym. I to wszystko świetnie funkcjonowało: jeśli ktoś chciał sobie poknuć w mroku, to miał do tego sposobność; reszta zaś nie musiała wysilać wzroku by dojrzeć, czy przypadkiem właśnie nie spowiada się ze swoich straszliwych sekretów nieodpowiedniej osobie.

Saga

Przejdźmy do sedna tej recenzji, czyli odpowiedzi na pytanie: jakim larpem jest Saga o Ulvedalen? Przede wszystkim jest kwintesencją larpa narracyjnego. Nie ma tutaj odgórnie narzuconego celu, nie ma zwycięskiej drużyny. Założeniem jest opowiedzenie zajmującej, pełnej emocji historii. To gra oparta na relacjach i wspólnym tworzeniu scen. Granie w stylu “play to lose” ma tu sens, nawet jeśli prowadzi do śmierci postaci – w końcu dla Odmieńca jest ona tylko kolejnym rozdziałem, a dzięki niej możemy odkryć całkowicie nowe ścieżki do ogrania (Dorota już o to się postarała).

Oczywiście, każda z postaci ma motywacje i sobie znane sekrety, ale tylko od graczy zależy, w którą stronę potoczą się wydarzenia – o czym świadczy fakt, że każda z trzech odsłon diametralnie różniła się tym, w jaki sposób rozegrano pewne wątki i w jakim miejscu zakończyła się opowieść dla poszczególnych aktorów. Jako osoba grająca w tego larpa po raz drugi i znająca zdecydowaną większość kluczowych elementów fabuły, wciąż byłem zaskoczony niektórymi wyborami współgraczy. Co ciekawe, wszystkie one pozostawały zgodne z tym, co Dorota umieściła w kartach postaci.

Gra w każdej z grup to inne doświadczenie, choć wciąż zawiera się w zdaniu przewodnim larpa: “Zimowa opowieść o magii i człowieczeństwie”. Pomimo różnic pomiędzy poszczególnymi Odmieńcami, każdy z nich ma intrygującą historię do opowiedzenia. Jedyny zarzut, jaki mi się nasuwa (a który pojawił się w mojej głowie już po grze) to fakt, iż pomimo bycia niewątpliwie ciekawymi charakterami, nie wszystkie postacie mają bazowo “co do roboty”. Dla niektórych zabawa nakręca się sama – jako Sigil nie miałem nawet czasu zjeść przygotowanego dla graczy jedzenia (które według zgodnej opinii wszystkich było przepyszne), bo zajęty byłem przeprowadzaniem Prób dla Pretendentów. Nie wszyscy jednak mieli to szczęście i czasami zabawy musieli szukać na własną rękę. To niekonieczne musi być wada, ale warto o tym wiedzieć przed grą – ci, którzy oczekują, że ciekawe sceny same wpadną im w ręce, mogą się zawieść.

Podsumowanie

Saga o Ulvedalen to bardzo przemyślany, świetnie napisany larp. Pełen jest ciekawych historii i wątków, a przede wszystkim daje graczom olbrzymi potencjał na tworzenie emocjonalnych, zapadających w pamięci scen. Gracze wczuwają się w swoich Odmieńców i doznania z gry pozostają z nimi na długo, o czym świadczyć może fakt, że uczestnicy poprzednich edycji pomimo upływu czasu dalej ekscytują się wydarzeniami, których świadkami byli. Z czystym sumieniem polecam Sagę… każdemu, kto w larpach szuka przede wszystkim immersji i prawdziwych emocji. Jeśli odbędzie się kolejna edycja, to nie czekajcie ze zgłaszaniem się. Warto też zainteresować się nowym projektem, przy którym pracują między innymi Dorota i Słowik, a który również osadzony będzie w tym samym uniwersum, w którym rozegrały się wydarzenia Sagi o Ulvedalen. Więcej informacji na ten temat na pewno pojawi się na stronie lublarp.pl.

Autor zdjęć: Marcin Maurycy Butryn, Bad Cat Studios https://www.facebook.com/STUDIO.bad.cat/

Category: Recenzje